Gotowanie na jachcie

Gotowanie Zbigniewa Klimczaka

1. Przed rejsem

Jest rzeczą powszechnie znaną, że wodniacy zaczynają marzyć o następnej wyprawie, ledwo powrócą do domu z poprzedniej i nie mogą się doczekać następnego lata. Jest dużo czasu na planowanie i przygotowywanie, również kulinarne. Zapewniam Was, że planowanie trasy wędrówki w połączeniu z omawianiem, co będziemy wtedy zajadać, znakomicie uatrakcyjnia nasze spotkanie.Panuje dość rozpowszechniony pogląd, iż przy obecnym zaopatrzeniu nie warto nic ze sobą wozić. Dużo w tym prawdy i nawet różnice cenowe, z małymi wyjątkami, mogłyby takie podejście usprawiedliwiać.
Otóż to nie całkiem jest prawdą. Ceny, dla wielu żeglarzy, którzy muszą się liczyć z groszem, różnice są w wielu wypadkach istotne. Po drugie, nasz czas czarterowy, opłacony dość wysoko, nie jest rozciągliwy i nie warto poświęcać jakąś znaczącą jego część na wędrówki po marketach lub targowiskach. Po trzecie, nie zawsze dostaniemy to, czego potrzebujemy, co lubimy. Rozumiem tych, którzy po zacumowaniu w marinie zamykają jacht i ruszają do restauracji, knajp lub tawern. Raz lub dwa, w czasie rejsu nawet pożądane poznanie miejscowej kuchni, ale jako zasada to dość drogi pomysł. Urozmaicenie tak, ale na stałe wolę swoją, zaplanowaną i przygotowaną kuchnię. Jako skiper wiem z doświadczenia jak integrujące załogę są posiłki w messie i jak dobrze integrują, kiedy są bardzo dobre. Planowanie musi obejmować nie tylko, co i ile, ale przede wszystkim za punkt wyjściowy musi brać gusty poszczególnych członków przyszłej załogi. Ustalenie menu możliwie doskonale godzącego te gusty to warunek powodzenia.

Możemy się spotkać z krańcowymi różnicami, jak np. wegetarianin w załodze. Niech nas Neptun broni przed wegetarianinem ortodoksyjnym, ale z tym też musimy sobie poradzić (ortodoksyjny to taki, dla którego nawet nie można użyć tych samych garnków, noży czy też desek do krojenia). Miałem taki wypadek i nie było to niemożliwe do pogodzenia. Przeżyłem, z trudem, ale przeżyłem rejs z załogą z stowarzyszenia AA. Wszystko się da przeżyć, jak się chce i zaplanuje.

Jakie przyjmujemy założenia do planowania, poza oczywiście ilością załogi?
Żeglarze też ludzie i też jadają, co najmniej trzy razy dziennie. Jeszcze jedna uwaga. To nie jest książeczka dla rejsów dalekich. To poradnik dla tych, co w Chorwacji czy Grecji żeglują od portu do portu, czasami wykonują skok dwudniowy. W takim wypadku rytm posiłków jest normalny; śniadanie, obiad, kolacja.
Jeśli jednak, co częściej bywa, rano wypływamy a wieczorem stoimy w następnym porcie, to rano jemy pożywne śniadanie a na koniec dnia obiado-kolację. W trakcie dnia, w południe, robimy sobie prosty posiłek, składający się z kanapek, owoców, czegoś słodkiego i kawy lub herbaty. Coś jak dawny szlachecki podkurek, aby dotrwać do świtu ( piania kur) i nie umrzeć z głodu. Stawiam piwko temu, kto wymyśli podobnie ładną nazwę dla tego posiłku. Jeśli ustalimy ile mamy osób do wykarmienia i przez ile dni, możemy przystąpić do planowania poszczególnych posiłków, aby dojść do zestawienia zbiorczego zakupów. Uważam, że menu można rozplanować na tydzień, a potem powtarzamy cykl. Można dopuścić drobne, wynikające z sytuacji, zmiany. Czyli ustalamy dokładnie, co i kiedy będziemy jedli przez cały tydzień a potem mnożymy przez dwa i gotowe. Podam, tylko dla przykładu, jak i co planuję ja.

Na śniadania planuję w cyklu trzydniowym:

– jajecznica
– grzana kiełbasa
– wędlina, sery, pasztety i dżemy
– i znowu jajecznica itd.
Oczywiście, dla tych z większym apetytem zawsze na stole są składniki z tego trzeciego menu śniadaniowego. To oznacza przyjęcie przelicznika do listy zakupów np. 1,3 – zaznaczam, na przykład. Jeden żarłok może wywrócić nasze wyliczenia, dlatego tak ważne są „konsultacje” przed rejsowe. Pieczywo, jarzyny i owoce kupujemy na miejscu, dlatego ich nie planujemy. W tym rozdziale przyjmiemy tylko stosowną kwotę pieniędzy do kasy jachtowej.

2. Założenia do planu

a) śniadania i II śniadania (w południe)
Zakładam do jajecznicy ( to nie jest wiążące) po trzy jajka na osobę i 5 dkg boczku. Jeśli jest grzana kiełbasa, to po 10-15 dkg/os. Kiełbasę kupujemy bardziej podsuszoną. Możemy też kilka dni przed wyjazdem kiełbasę podsuszyć. To samo czynimy z boczkiem, wieszając go na sznurku w przewiewnym miejscu.
Do takiego podstawowego dania śniadaniowego staramy się mieć w zapasie dżem, serki, pasztet. Na niedzielne śniadanie szynka konserwowa. Oczywiście herbata, margaryna lub masło i śniadania mamy z głowy.
Trzeba założyć, że na stół stawiamy 1 słoik dżemu, 1-2 puszki pasztetu, po jednej kostce serka topionego na osobę, margarynę. Nie przeliczamy jednak tego razy ilość dni, ponieważ wiem z doświadczenia, że całość nie znika ze stołu. Wystarczy zaplanować 70% wyliczonych potrzeb, zawsze można dokupić, jak zorientujemy się, że nam braknie.
Co trzeci dzień, dla urozmaicenia, serwujemy śniadanko składające się z pieczywa, dżemu, serków, pasztetu i krojonej wędliny. Na niedzielę wędliną niech będzie szynka puszkowa. Do tego pomidory, papryka lub zielone ogórki. W tym asortymencie planujemy nasze potrzeby na II śniadania lub kolacje, jeśli wydajemy posiłki w trybie normalnym.
Herbata – w torebkach, ale ja daję do dzbanka na 6 osób 3 woreczki. Jeśli jest jakiś amator mocnej herbaty, zaparzyć mu z całego woreczka, niech ma! Ponieważ możemy, szczególnie na jachcie, w czasie nocnego przelotu, pić kilka herbat, to na 6 osób i 14 dni bezpiecznie kupić 100 szt.
Chleb kupujemy na miejscu, trzeba liczyć, że jeden bochenek pójdzie i nie codziennie będziemy w okolicy sklepu. Ja kupuję 3 – 4 bochenki, na wszelki wypadek, ponieważ czego, jak czego, ale chleba nie może zabraknąć. Warzywa i jarzyny kupujemy też na kilka dni, a więc z 3 kg cebuli, 2 kg pomidorów i tyleż papryki lub ogórków. Margaryny też wystarczy, jeśli kupimy z trzy duże pudełka.
Cukier, sól, przyprawy kupujemy na cały rejs. Przy czym pamiętajmy o zabraniu dużych, szczelnych pudełek, bo inaczej zawilgoci się nam na wodzie i koniec. To samo z kawą i herbatą. A jak już przy tym jesteśmy, to pomyślmy również o zapałkach.

b) obiado – kolacje
Tu musimy się mocniej potrudzić, jeśli chcemy smacznie jeść.
Znowu wychodzimy z założeń ogólnych. Aby nie było nudno, dodatki do dań podstawowych codziennie zmieniamy, stosując na przemian ziemniaki, makaron lub ryż. Ewentualnie jakiś rodzaj kaszy. Jeśli rejs trwa 14 dni to każdy dodatek powtórzy się co czwarty dzień.
Od razu dodaję, że ziemniaki używam z torebek tzw. Puree. Jeśli dodamy mleczka, koperku i masła, są doskonałe a jaka oszczędność czasu i gazu. Nie wszyscy o tym wiedzą, ale puree z torebki możemy używać jako zagęszczacza do zup lub sosów. Z tej samej „biblioteki” knorowskiej muszę wspomnieć o gotowych plackach ziemniaczanych. Nawet bez doprawiania są dobre, ale jeśli po zmieszaniu z wodą, dodamy trochę czosnku, zetrzemy cebulę i wsypiemy pieprz, będą jeszcze lepsze. Jeśli chcemy, aby były pulchne, dodajemy trochę kefiru lub jogurtu. Odsyłam do części z przepisami.
Jarzyny i napoje kupujemy na miejscu. Pozostała nam część najtrudniejsza, z czym mamy podać te ziemniaki czy makaron? Na szczęście oferta dodatków mięsnych przetworzonych i zakonserwowanych jest obecnie bardzo bogata a czas ważności nawet na produkty mięsne, pakowane próżniowo, osiąga już od 7-14 dni, tyle, że jest wymóg przechowywania ich w temperaturach nie wyższych niż 8 o C. Dowozimy w takiej termicznej torbie z wkładkami a na jachcie lodówka jest.

Jeśli chodzi o obiady mięsne to ja preferuję pasteryzowane „słoiczki”, robione osobiście, na długo przed rejsem. O tym w dalszej części. Tu pragnę tylko uczulić tych, którzy oprą się na konserwach. Jest ich mnóstwo, ale nie wszystkie są dobre. Zdarzają się podłej jakości różnego rodzaju gulasze, wołowe czy wieprzowe. Po rozgrzaniu „zostaje się ino sos” i jakieś strzępy czegoś tam.

Jak nie znam czegoś, kupuję jedną puszkę i przyrządzam na próbę. Albo skreślam i szukam dalej, albo akceptuję do przyszłych zakupów. Jak „używać” konserw o tym w dalszej części.
Zupy, jest ich mnóstwo, kupujmy jednak te „bez konserwantów” i o możliwie krótkim czasie gotowania. Tu jest pewien problem, bo te syte mają z konieczności czas gotowania dłuższy. Jest kilka zup, które możemy przygotować sami i szybko. O tym w przepisach. Zupy planujemy po 0,4 l/os. Polecam w części z przepisami gotowanie dwóch zup, pomidorowej i ogórkowej, samemu.
I znowu sprawdzony przy śniadaniach sposób, układam menu na tydzień i następny powtarzam. Przy czym bywają zmiany. Coś się udało kupić, np. świeże ryby, był wypad do tawerny itp. Tyle gustów ilu ludzi. Traktujcie to jako pewien wzór przy planowaniu dla własnych potrzeb. Tak też traktujcie przykładową listę menu tygodnia i korzystając z przepisów w dalszej części książki lub własnych doświadczeń, róbcie po swojemu
Urozmaicenie codzienne uzyskujemy stosując różnego rodzaju sosy. A jest ich mnóstwo: myśliwski, cygański, grzybowy, meksykański, pomidorowy. Do tego sosy białe, z których po dodaniu chrzanu lub musztardy lub koperku, uzyskujemy konkretny sos.
Konserwę raz kroimy w duże kostki innym razem w plasterki i wrzucamy do gotowego sosu. Aby mięso zmieniło smak, trochę to dusimy na ogniu. Jak pokroimy drobniej i dodamy trochę pieczarek, ogórek konserwowy i paprykę słodką, strąkową, mamy coś w rodzaju Strogonowa.
Zwracam uwagę na duże możliwości sosu do potraw chińskich. Jak nie mamy kurczaka (ważne: nie używajcie w Chorwacji, w sklepie, słowa kurczak – to bardzo brzydkie u nich słowo. Kurczak w Chorwacji nazywa się pile) możemy kupić papryki w kilku kolorach, dodać pokrojoną w paseczki szynkę z puszki lub nawet kiełbasę, no i inne dodatki (patrz przepisy) a danie będzie wspaniałe. Możemy też dać wyżej wspomniane konserwy. Ja jeszcze dodatkowo wzmacniam te sosy chili lub ostrą papryką.
Do makaronu możemy zaopatrzyć się też w gotowe sosy lub zrobić je samemu.
Ryże, aby nie były stale białe, możemy zabarwić, dodając w czasie gotowania curry lub kurkumę (można kupić tam gdzie wszystkie przyprawy. Makarony kupujemy raczej te grubsze, jak np. rurki lub świderki. Patrzmy jednak na czasy gotowania i gotujmy naprawdę aldente. Nie wiem, czy dobrze napisałem, więc dodam, że chodzi o to, aby były lekko twardawe. Uwaga: wbrew obiegowym opiniom, makarony nie są tuczące.
Ja gotuję makarony oszczędnościowo (gaz): wrzucam na wrzątek, do którego wlałem wcześniej trochę oleju i po chwili, jak woda się zagotuje, zakręcam gaz a garnek przykrywam pokrywką. Po 8-10 minutach makaron powinien być dobry. W tym czasie na wolnym palniku, możemy już robić coś innego.
I tu ważna rada. Aby załoga nie czekała na drugie danie lub, co gorsze, aby ono nie stygło, czekając aż zjemy zupę, musimy dobrze rozplanować kolejność gotowania. Bo mamy przecież zrobić zupę, ziemniaki czy makaron, sos i mięso. Nawet jak mamy dwa palniki, to i tak trzeba to robić z głową.

c) dodatki
Trzeba zaplanować też zapasy używek, czyli kawę, cappuccino, herbatę, ponadto cukier, przyprawy, musztardę, przeciery i tym podobne drobiazgi.
Smak zup kupnych poprawimy dodając natkę pietruszki lub koperek a do pomidorowej lubię dodać trochę bazylii. To rzecz gustu, więc próbujcie. Ponadto, wybierając coś z przepisów, wynotowujemy dodatki i przyprawy, aby je zaplanować, do kupienia wraz z produktami podstawowymi.
Jeśli mamy rozpisane zestawy na poszczególne dni, robimy zbiorówkę, decydujemy, co kupimy przed wyjazdem a co na miejscu i dalejże do sklepu.

Planowanie posiłków na jachcie
Pora przejść do konkretów, czyli zestawić tygodniowe menu. Tu już musimy cos zaproponować załodze, ale też z nią skonsultować i wprowadzić ew. poprawki. To ważne, aby poznać wcześniej gusta i preferencje członków załogi. Nie można wykluczyć, że ktoś jest wegetarianinem. Na podstawie ułożonego menu sporządzamy następnie szczegółowy wykaz zakupów. Ale nie uprzedzajmy faktów, na początek menu. W zależności od naszych możliwości i oczekiwań rozkoszy kulinarnych, menu może być bardzo ambitne, mniej ambitne lub takie sobie. Nie planujmy niczego, czego potem nie potrafimy ugotować. Poniżej takie sobie, średnie menu, ale zawiera dania z „słoików” *7)

DATA śniadanie obiado – kolacja
sobota*1) Przyjazd w godzinach popołudniowych. Zupa pomidorowa z ryżem, schabowe przywiezione z domu, ziemniaki puree, mizeria *2)
niedziela Jajecznica na boczku, pieczywo, herbata, dżem. Drugie śniadanie w porze obiadu, jeśli płyniemy. kanapki (dużo), słodycze, owoce, napoje. Rosół z makaronem z torebki, jeszcze raz schabowy z domu, sałatka z pomidorów, ziemniaki, napoje.
poniedziałek Grzana kiełbasa, herbata, pieczywo, dżem, pasztet. Drugie śniadanie w porze obiadu, jeśli płyniemy. kanapki (dużo), słodycze, owoce, napoje. Zupa grzybowa, jajka w sosie musztardowo-koperkowym, ziemniaki puree, ogórki konserwowe.
wtorek Pieczywo, pasztet, dżem, serki do wyboru, herbata. Drugie śniadanie w porze obiadu, jeśli płyniemy. kanapki (dużo), słodycze, owoce, napoje. Zupa krupnik z torebki, gulasz z słoika *3), mizeria, makaron lub ziemniaki puree.
środa Jajecznica na boczku, pieczywo, herbata, kawa, dżem. Drugie śniadanie w porze obiadu, jeśli płyniemy. kanapki (dużo), słodycze, owoce, napoje. Zupa jarzynowa, makaron po balatońsku *4), sałatka z pomidorów.
czwartek Pieczywo, pasztet, dżem, serki do wyboru, herbata. Drugie śniadanie w porze obiadu, jeśli płyniemy. kanapki (dużo), słodycze, owoce, napoje. Obiad jednodaniowy, gulasz węgierski , tzw. bogracz *5) białe pieczywo, koniecznie czerwone wino.
piątek Grzana kiełbasa, herbata, pieczywo, dżem, pasztet. Drugie śniadanie w porze obiadu, jeśli płyniemy. kanapki (dużo), słodycze, owoce, napoje. Zupa ogórkowa z ryżem, gulasz z ziemniakami, sałata pomidorowo – ogórkowa.
sobota Jajecznica na boczku, pieczywo, herbata, kawa, dżem. Drugie śniadanie w porze obiadu, jeśli płyniemy. kanapki (dużo), słodycze, owoce, napoje. Zupa krupnik, kurczak po chińsku *6), ryż, sałatka z kapusty pekinskiej.

*1) zaczynamy od soboty, ponieważ na ogół w tym dniu przejmujemy jacht.
*2) na pierwsze dni zabieramy z domu trochę ogórków, pomidorów i cebuli.
Ponadto proponuję w domu usmażyć kotlety (np.) i zabrać na pierwsze dwa dni, nim wejdziemy w rytm rejsowy.
*3) patrz rozdział o” słoikach”, jeśli nie decydujesz się, wstawić coś z gotowej konserwy.
*4) patrz odpowiedni przepis, naprawdę pożywne i smaczne.
*5) patrz przepis na bogracz w „słoikach”.
*6) patrz przepis kurczak po chińsku ze słoika.
*7) ”słoiki” to pasteryzowane wsady do dania podstawowego przygotowane własnoręcznie.
O pasteryzacji w dalszej części.

Tak sporządzone menu odłożyć na kilka dni na półkę, czyli przespać się z tym. Z doświadczenia wiem, że zawsze coś znajdzie się do poprawienia, skreślenia lub dodania. Jeśli już menu się uleżało, możemy sporządzić wykaz produktów do zakupu, z którym wybierzemy się do marketu. Koniecznie tam, ponieważ tylko w dużym sklepie otrzymamy wszystko, czego potrzebujemy. Poniżej przykładowy zestaw produktów, półproduktów i używek. Ile kupimy należy wyliczyć z ilości załogi, dni rejsu i apetytu.
Istotne nawet jest to, czy załoga jest wyłącznie męska, wyłącznie damska czy też mieszana.

lp. produkt uwagi
1 kiełbasa do grzania lub parówki
2 jajka możemy kupić na miejscu
3 pasztety
4 serki topione pakowane w folii
5 konserwy [szynka]
6 konserwy śniadaniowe w zależności od wielkości opakowania
7 dżemy
8 margaryna
9 herbata
10 kawa
11 cukier
12 słodycze
13 zupy w torebkach plan 0,4 L/os/obiad
14 konserwy do obiadu ilość zależna od wyboru, słoiki czy knserwy
15 Sosy w torebkach ilość zależna, czy wybieramy słoiki czy konserwy
16 schab na kotlety do zrobienia w domu
17 karczek do słoika jeśli decydujemy się na wariant pasteryzowania
18 piersi kurczaka do słoika jeśli decydujemy się na wariant pasteryzowania
19 boczek wędzony
20 puree ziemniaczane
21 ryż
22 makaron rurki
23 makaron rosołowy
24 koncentrat pomidorowy w puszeczkach
25 przecier pomidorowy w kartonikach na zupę lub sos do spagheti
26 kostki bulionowe lub bulionetki
27 przyprawa do potraw chińskich
28 czosnek w torebce lub naturalny
29 przyprawy: bazylia, pieprz, papryka ostra i słodka (mielona), kilka papryczek chili, maggi, sól, ziele angielskie oraz inne wg upodobań
30 papier toaletowy
31 płyn Ludwik doskonale neutralizuje rozlane w czasie tankowania paliwo

Pomijam ceny, ponieważ się dezaktualizują i są zależne od naszego wyboru poszczególnych produktów. Również zestaw zakupów należy traktować jako ramowy. Dla celów planowania kosztów wyżywienia możemy założyć, że w zależności od apetytu, skłonności załogi do dogadzania sobie, można przyjąć koszt wyżywienia na osobę i na tydzień pomiędzy 140 zł a 180 zł. Z różnych powodów spożycie jest mniejsze i na koniec rejsu pozostaje coś, dlatego lepiej kupić trochę mniej a nadwyżkę przesunąć na fundusz zakupów na miejscu.

To tyle rad, jeśli chodzi o planowanie wyżywienia na rejs. Rejs taki od portu do portu, typowy dla Adriatyku lub Egejskiego. Kuk niech pamięta, nie tylko ważne jest co się je ale i jak się podaje. Ja tak piszę, kuk to kuk tamto, ale w przygotowywaniu posiłków bierze udział cała załoga. Zawsze ustalam jednoosobową wachtę w kambuzie, jako pomocnika. Z reguły pomaga więcej osób, ale jedna ma obowiązek. Kuk dyryguje, robi najważniejsze rzeczy no i doprawia potrawy. Potem zbiera pochwały, aż do następnego rejsu. Oczywiście, w wypadku, jeśli ma smykałkę i sięgnie do menu z wyższej półki. O tym dalej. Popatrzeć na problem z innej perspektywy możecie pod niżej podanymi linkami. Co kilka głów to nie jedna i tak samo z naszymi żołądkami :)

 Gotowanie na jachcie – Pasteryzacja jedzenia na rejs

W tej części w wielkim skrócie omówię przygotowywanie potraw z zaproponowanego menu. W skrócie, ponieważ to nie są jakieś dania wymagające wysokiego kunsztu kucharskiego.
Każdy potrafi odgrzać czy podsmażyć kiełbasę, zrobić kanapki , usmażyć jajecznicę. Przy tej ostatniej potrawie proponuję używać mleka. Jajecznica się tak nie ścina i jest łatwiej podzielna> Ma to znaczenie, jak robimy ją z 20 jaj. Można jeszcze, po usmażeniu, zetrzeć na nią trochę żółtego sera. Parmezanu raczej szkoda, ale jak kto ma ochotę, czemu nie. Przejdźmy do zup. W kilku obiadach proponuję użyć sytych zup z torebki, bez konserwantów. Przepisy są tam zawarte, można i trzeba dosmakować. Zupę ogórkową możemy robić z torebki ( są dobre), ale i z przecieru. Pamiętajmy, aby dodać kostkę bulionową a jeszcze lepiej bulionetkę drobiową.

PRZEPISY:

Zupa pomidorowa
Zupy te z torebki jakoś nie zdobyły mojego zaufania i dlatego zawsze robię je osobiście.
Bazą są przeciery pomidorowe ( nie mylić z koncentratami), raczej w kartonach, bo bezpieczniej przewozić. Zagotowuję wodę (plan to 0,4 L/os. Na 6 osób używam dwa kartony przecieru i uzupełniam wodą. W sumie ok. 2,4 L. Zagotowuję, dodaję bulionetkę ( kostkę) oraz słoik mały koncentratu pomidorowego. Posolić, popieprzyć i troszeczkę cukru, aby nie była zbyt kwaśna. Z przypraw można dodać ciut bazylii. Jak chcemy sytą, po meksykańsku, wrzucamy puszkę kukurydzy. W innym wypadku dodajemy ryż lub kluseczki.

Zupa grzybowa
Są godne polecenia z torebki, ale ostatnio odkryłem polski rarytas, produkowany w Brusach, w firmie Nasza Chata (http://www.nasza-chata.pl/). Koncentrat grzybowy na bazie którego wychodzi wspaniała zupa jak i sos.

Koncentrat grzybowy firmy „Nasza Chata”

Przepisy są podane na słoiku ( na torebce też), więc sobie darujemy opisy. Do zupy grzybowej absolutnie kluseczki lub lane ciasto.
Zupy zaproponowane w jadłospisie nie są obowiązkowe, ale mają zalety w warunkach rejsowych. Są syte i szybkie do zrobienia.

Drugie dania
Jadłospis przewiduje kotlety schabowe, jajka w sosach, które to potrawy nie wymagają też szerszego opisu, aby nikogo nie obrażać. Dodam tylko, że sosy robię na bazie sosów białych z torebki. Dodając chrzan, musztardę, koperek i ich kombinacje, otrzymujemy potrzebny sos.
Wyzwaniem są: zupa węgierska – bogracz, chińszczyzna i gulasz. Tak przy okazji, bogracz to nazwa kociołka na trójnogu, w jakim węgierscy kowboje wieczorem gotują sobie kolację. Po prostu zupa z kociołka.
Dania te robię na bazie zawartości słoików, w domu przygotowanych i pasteryzowanych. O pasteryzacji będzie w dalszej części. Kto nie chce pasteryzować to robi to albo na konserwach, albo kupuje na miejscu mięso lub pierś kurczaka. Dla adriatyckich żeglarzy, nie wymawiajcie w Chorwacji słowa „kurczak”. To bardzo brzydkie słowo w ich języku. Po ichniemu kurczak to „pile” i tak prosić :) .

Z domu więc przywożę wyliczone ilości słoików, zawierających mięso wieprzowe (karczek) i kurczaka (z piersi).
One są bazą do dania podstawowego. W słoiku znajduje się głównie mięso, z minimalną ilością sosu. Oczywiście, aby oszczędzić miejsca. W domu przygotowuję to, w wypadku karczku, jako niezbyt ostry gulasz. Na miejscu, jeśli mam zrobić potrawę jednodaniową, w tym wypadku bogracz, postępuję następująco:
– podsmażam pokrojoną w kostkę cebulę;
– wrzucam zawartość słoika (1L np.);
– dolewam wody;
– dorzucam papryczki chili, sól, pieprz;
– dodaję przecier pomidorowy;
– pokrojone w grubą kostkę ziemniaki (można je zastąpić lanym ciastem lub kupnymi kluseczkami).
Podajemy z grubo pokrojonym białym chlebkiem. Do tego czerwone wino, broń Boże piwo lub wódkę!

W wypadku chińszczyzny, podobnie, wyrzucamy zawartość słoika z kawałkami piersi kurczaka w chińskie przyprawie, dodajemy malutko wody, bo to ma być gęste, doprawiamy do smaku, np. sos sojowy. Podajemy z ryżem i surówką z chińskiej kapusty.

Sałatka
– siekamy główkę chińskiej kapusty;
– solimy i pieprzymy do smaku;
– wciskamy trochę soku z cytryny i dodajemy z trzy łyżki majonezu;
– szczytem elegancji jest dodać pokrojone w paseczki brzoskwinie (z puszki) oraz rodzynki.

Pasteryzacja jedzenia na rejs:

Proces przebiega w temperaturze 100 o C, to oczywiste, ponieważ bez podniesienia ciśnienia, wyższej temperatury nie osiągniemy. Pasteryzację wykonujemy 2-3 krotnie. W żadnym wypadku, raz po raz, bo to tylko strata gazu. Rzecz w tym bakterie przy pierwszym gotowaniu nie giną, pozostaje takie coś, co po ostygnięciu powoduje ponowny rozwój bakterii. Dlatego czekamy z ponownym gotowaniem, aby im dać szansę, po to aby zaraz je zabić, gotując po raz drugi. Jak jesteśmy ostrożni, to i trzeci. Ja gotuję dwa razu i wystarczy, żyję do dziś. Gotujemy od 30- 45 min każdorazowo. Słoiki używajmy z zamknięciem Twist i nie żałujmy sobie, za każdym razem nowe zakrętki. Uszczelki gumowe, tradycyjne , nie zalecam. Oszczędniejszym i bardziej pewnym sposobem na zabicie bakterii jest stosowanie szybkowaru ( bakterie coli giną w 118 o C).

Na dno kładziemy coś, aby uniemożliwić kontakt słoika z dnem (pęknie), zalewamy wodą, podobnie jak w poprzednim wypadku do 2/3 wysokości słoika, zamykamy szybkowar i gotujemy 0,5 godz. Liczymy czas, jak to w szybkowarze, od pierwszego wyrzutu pary przez zawór cisnieniowy. Gotujemy tylko raz, bo wszystko udało się zabić na śmierć :)

Po wyjęciu obracamy do góry dnem i pozostawiamy do wystygnięcia. Dobrze przygotować sobie etykiety do naklejenia.

Źródło:
http://www.przewodnikzeglarski.pl/
Zbigniew Klimczak
Przewodniki Zbigniewa Klimczaka

1 Komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*